próżno szukać... Irons De Niro kapitalnie. Muzyka: ciężko opisać mój zachwyt nad nią w tym filmie...
Film jest totalnym ARCYDZIEŁEM. Co do muzyki - jeden z kilku najlepszych soundtracków jakie kino zaznało w swej historii. Sama muzyka już jest arcydziełem.
Jeżeli znacie chociaż jeden soundtrack zbliżony poziomem do tego Enio Moricone. To chętnie skonfrontuje:)
Ja taki znam - ale to kwestia pokoleniowa. To "Hair" Formana [przy okazji Formana: w "Amadeuszu" muzykę Mozarta słucha się jakoś inaczej, jak ze wzmocnieniem(?), bardziej przeżywa].
Jeszcze warto wspomnieć "Dzieci Sancheza" (Chuck Mangione), "Kabaret" (Fred Ebb, Ralph Burns) "Parasolki z Cherbourga" (Michel Legrand) i "Dziki pies dingo" (Miles Davis, Legrand)
Muzyka z Władcy pierścieni ? To jest tak piękny soundtrack, że można go słuchać w całości przez długi czas. Ja do dziś mam cała ścieżkę dźwiękowa na komórce i zawsze tak samo na mnie działa. Dziwi mnie, że ten film nie dostał Oscara za muzyke.
Cześć, może wiecie jak nazywa się utwór, kiedy to Gabriel zostaje zabity? Słucham soundtracku i nie mogę rozszyfrować... ;)
Przeglądałem teraz oskary z 1986. Wygrał Pluton, to można polemizować czy zasłużenie. Jednakże patologia to brak oskara dla Ennio z muzyke.
Też mnie to dziwi. Jednak nie ma co brać na poważnie oscarów. Nie oszukujmy się, zawsze jakiś lobby istnieje i wygra ten kto "ma wygrać"zamiast tego kto powinien - niestety.
Oczywiście racja, że do końca nie można brać tych nagród, jednak taka nagroda to wizytówka filmu na lata. Być może gdyby Misja dostała kilka więcej oskarów, byłaby może bardziej zauważona w historii kinematografii.
W sztuce nie ma kolejności, tak jak w sporcie. Co najwyżej coś się bardziej lubi, coś mniej - ale to subiektywne. W miarę obiektywnie można tylko dokonać klasyfikacji, jak dla towarów: z "najwyższej", "górnej", "średniej" lub "niskiej" półki.
Całkowicie się zgadzam. W tym filmie jest coś wyjątkowego. W dzieciństwie gdy myślałem o kinie i o genialnym filmie to właśnie taki obraz miałem w wyobraźni przed oczami. Duet Irons i De Niro - kwintesencja aktorstwa. Muzyka - geniusz poczciwego Ennio. Film miewał momentami dłużyzny, które oddawały tak pięknie ten klimat filmu. Dziś nie pozwolono by sobie na tego typu sceny. Dla zwykłej zadumy człowieka. Dziś film musi być naćkany różnymi dziwnymi zabiegami a jest 2 x krótszy. Niewiele jest takich filmów. Niby dziś mamy lepszą technologię kręcenia filmów, bardziej "wyćwiczonych" aktorów. A jednak dzisiejsze filmy, mimo iż niektóre całkiem dobre, nie mają tej duszy, która w kinematografii skończyła się chyba na latach 90's.