Dopiero wczoraj obejrzałem ten słynny film i rzeczywiście jest godny polecenia. Na mnie największe wrażenie zrobiła znakomita kreacja Jeremy'ego Ironsa - postać o. Gabriela jest bardzo wyrazista i przekonywująca, wydaje mi się, że jest lepsza niż Mendoza, grany przez słynnego De Niro (choć obie kreacje są świetnie zagrane). Przede wszystkim fabuła zainteresowała mnie historią misji jezuickich. Film unaocznił z jakimi problemami musieli się spotykać ówcześni misjonarze. Wrogami byli Ci którzy z założenia mieli pomagać, wspierać. Obrazuje aktualne i dziś napięcie między ideą a rzeczywistością, prawdziwą wiarą a polityką.
O. Gabriel obrazuje ideał kapłana jako ojca i mędrca, a przy tym bardzo skromnego człowieka. Wielkiego przyjaciela Indian, przy tym gościa niezwykle odważnego (chyba nie będzie dużą nadinterpretacją jeśli powiem, że symbolizuje figurę Chrystusa).
Ścieżka dźwiękowa już wcześniej mi znana dopełnia arcydzieła.
Brawo za produkcję (Indianie), brawo za zdjęcia i muzykę, brawo za kreacje aktorskie!!!