PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1037}

Misja

The Mission
8,0 60 442
oceny
8,0 10 1 60442
7,9 22
oceny krytyków
Misja
powrót do forum filmu Misja

Dane mi było obejrzeć ten niesamowity dramat historyczny dopiero teraz i mogę tylko żałować, że zrobiłem to tak późno. Pod kątem samej formy - film po prostu rzuca na kolana. Niesamowite zdjęcia dzikiej, amazońskiej przyrody powalają swym pięknem. Nazwiska takie jak Jeremy Irons, Robert De Niro (świetny pokaz warsztatu aktorskiego, tym bardziej, że aktor przez większość filmu nie wypowiada zbyt wielu kwestii i jest zmuszony grać twarzą, co wychodzi mu wyśmienicie) czy Liam Neeson - mówią same za siebie i gwarantują doskonałą grę aktorską. Wszystko to okraszone jest cudowną oprawą muzyczną (wiele osób uważa, że jest to jeden z najpiękniejszych soundtracków filmowych w historii kina) autorstwa Ennio Morricone, która potrafi doskonale dopełniać się z tym co widzimy na ekranie, oraz niesamowicie zagrać na uczuciach widza.
To co z pewnością będzie kwestią sporną dla wielu kinomanów, to treść filmu. Widz, który oczekuje wartkiej akcji, licznych potyczek "indianie kontra konkwistadorzy", czy ogólnie "fajerwerków" rodem z Gibson'owego "Apocalypto" - może się srodze rozczarować, bo sama akcja jest tu naprawde minimalistyczna i jak na film, który trwa ponad dwie godziny, całość fabuły można streścić w kilku linijkach opisu.
To co jednak najważniejsze w "Misji" dzieje się jakby poza akcją i poza słowami. To ukazanie duchowej przemiany głównego bohatera (Mendoza), który z awanturnika i łowcy niewolników, pod wpływem zdarzenia w wyniku którego zabija własnego brata, przechodzi wewnętrzne katharsis i staje się skromnym Jezuitą, akceptującym odmienność ludu, który wcześniej był dla niego wyłącznie źródłem niewolników oraz zysku, i chcącym nieść mu pomoc oraz oświecenie. Odrzuca swą butę i życie, które znał, aby zacząć żyć w zgodzie z naturą, religią którą odkrył na nowo i Indianami, którzy okazali mu bezinteresowne wybaczenie i akceptację. Mendoza jednak dość szybko będzie zmuszony stanąć twarzą w twarz ze światem, który porzucił - a który nie zamierza pozostawić go w spokoju - i stoczyć walkę o ideały w które uwierzył, a które Kościół oraz Konkwistadorzy mają jedynie za kartę przetargową i niewiele znaczący frazes.
Najciekawszy jest tu tło historyczne całej opowieści i pokazanie prawdziwego oblicza Kościoła Katolickiego oraz ogólnie "białego człowieka", który to pod płaszczykiem szumnych haseł religijnych, ruszał w w dzicz, by ogniem i szpadą "nawracać" rdzennych mieszkańców Ameryki, a tak na prawdę wszystko rozchodziło się o nowe ziemie i bogactwa, które można było zdobyć dla swej korony. Dosadnie pokazany jest obraz Kościoła, który najpierw narzucał wiarę ludziom (Indianie), którzy tak naprawdę nigdy jej nie potrzebowali, aby później bez skrupułów odwrócić się od nich, jeżeli miał w tym własny interes (kupczenie ziemią). Sceny takie jak chociażby pochód Jeremy'ego Ironsa z indiańskimi dziećmi i uniesioną monstrancją, na przeciwko strzelającym najeźdźcom, czy sama rozmowa Eminencji, który wiedząc na co dał ciche przyzwolenie (przez to, że po raz kolejny Kościół Katolicki "odwrócił wzrok") na stwierdzenie dyskutanta, że "przecież nie miał innego wyjścia i żyjemy na świecie, który taki właśnie jest" - odpowiada: "Nie, senor, takim ten świat uczyniliśmy. Takim uczyniłem go ja" - zapadają na długo w pamięć.
Film stawia też istotne pytanie, kto tak naprawdę jest tutaj dzikusem? Czy Indianie, którzy od wieków żyją w zgodzie z naturą i kultywują swoją pogańską (w oczach Kościoła) tradycję, czy może jednak "cywilizowani" ludzie, zdolni do największych okrucieństw i przelewania niewinnej krwi w imię ekspansji terytorialnej i zysków?
Mądry, pięknie nakręcony, doskonale zagrany (nagrodzony Złotą Palmą w Cannes), ale też przygnębiający i potrafiący głęboko poruszyć dramat, mówiący o istotnych sprawach, o których większość doskonale wie (choć może wolałaby nie wiedzieć lub zapomnieć), choć wydają się one być tylko zamierzchłą historią. Ku rozwadze i przestrodze, aby nie powtórzyło się to nigdy więcej (choć z perspektywy czasu i tak wydaje się to być tylko pobożnym życzeniem)...

ocenił(a) film na 8
SickMind

Zgadzam się:)

ocenił(a) film na 10
crusing24

Ja też. Z przyjemnością przeczytałem ten opis.
Ciekawa , inteligentna, wyważona recenzja.
Chylę czoła

użytkownik usunięty
SickMind

Świetna recenzja.

SickMind

Świetna recenzja! Proponuję zamieścić ją tam gdzie jej miejsce (w dziale recenzji filmu):-)

ocenił(a) film na 9
SickMind

Znakomita recenzja, faktycznie opis na filmwebie nie zachęcał zbytnio (raczej ocena użytkowników). Film rewelacyjny, skłaniający do refleksji. Brawo.
Kto jest dzikusem? Wg mnie ten co używa mniej zaawansowanej technicznie broni; dziś wciąż trwają wojny, może niekoniecznie o Chrystusa (prędzej Allaha) a o inną religię: demokrację, którą Zachód stara się narzucić na siłę chcąc uszczęśliwić inne kręgi cywilizacyjne, i zasoby, tylko tu pojawia się ropa w miejsce złota. Cały czas obowiązuje ta sama zasada: prawo dżungli, prawo silniejszego, forsowanie własnej polityki dla własnych interesów. Inna technika i inny pretekst, poza tym nic się nie zmieniło jeśli chodzi o Człowieka. Pozostajemy wciąż jedynie inteligentnymi dzikusami zamieszkującymi tę planetę.
Ten film mógłby być kontunuacją "Apocalypto", jednak jest wyraźnie lepszy.

użytkownik usunięty
SickMind

wow, muszę powiedzieć, że Twoja wypowiedź zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Moje zdanie w tej kwestii jest identyczne. Czytałam to jak własne myśli :DD

SickMind

Chyba oglądaliśmy inne filmy. To jakie w końcu jest to "prawdziwe" oblicze Kościoła? Bo w tym filmie ma on co najmniej kilka "prawdziwych oblicz". Co zresztą wydajesz się sugerować w jednym fragmencie, w innym temu przecząc. Nie gniewaj się, ale mam wrażenie, że nie zrozumiałeś dobrze tego filmu, Twoje rozumienie jest fragmentami poprawne a fragmentami nieadekwatne i cząstkowe, lecące po zjawiskach, bez głębszego ujęcia. Mimo, że przywołujesz tło historyczne.

ocenił(a) film na 8
Robcio_FW

Nie gniewam się. Jednak nie lubię kiedy ktoś pisze "nie zrozumiałeś tego filmu", nie podając "w jaki sposób powinienem go zrozumieć". Zawsze jestem otwarty na nową wiedzę i z chęcią poczytam jak wygląda ta jedyna, właściwa interpretacja.

ocenił(a) film na 10
SickMind

Nie tyle chodzi o "jedyną właściwą", tylko o głębsze i szersze spojrzenie i dostrzeżenie tego, co może za pierwszym razem umyka, a być może w ogóle nie będzie dostrzeżone, gdyż uważam, że trzeba być człowiekiem Kościoła, by go dobrze zrozumieć.
Właśnie obejrzałem ten film, 3. czy 4. raz, począwszy od premiery. Zawsze mnie zachwycał, choć teraz - no właśnie - teraz dla mnie czołową postacią jest, zaskakująco, nuncjusz papieski. Film moim zdaniem po prostu genialny (jeśli porównywać filmy do innych filmów), przemawia każdym swoim elementem i do tego, też mnie to zaskoczyło, niezwykle trudny. Tak, nie tyle traktuje o poważnych ludzkich dylematach, co pokazuje, że niestety, czasem nie ma "dobrego" wyjścia z sytuacji i jesteśmy zmuszeni podjąć - właśnie, nie tyle mniejsze zło, co większe dobro, z całą konsekwencją naszego wyboru. Mendoza, bądź co bądź, jest postacią dość szablonową - niczego nie ujmując tej postaci i de Niro! Natomiast prawdziwy dramat dzieje się w duszy nuncjusza. Z pozoru można go postrzegać jako człowieka nieco butnego, pysznego, na stanowisku, który ma władzę decydowania o losach ludzi. Jest jednak postacią wprost tragiczną. Co więcej się w nim dzieje - nie zdradzę mojego domniemania. By głębiej spojrzeć na problem czym się nuncjusz kierował - proszę przypomnieć sobie scenę na pomoście, 1:25 filmu.
Co się tyczy obrazu Kościoła - przecież misja jezuicka jest częścią Kościoła! Jeśli się zatrzymamy tylko na postaci nuncjusza (do tego postrzegając ją negatywnie), to będzie to spojrzenie nadzwyczaj płytkie. Dość powiedzieć, że oglądając film, widz jest świadkiem (w zdecydowanej większości przypadków nieświadomym) ewenementu w dziejach ludzkości! Wielkim plusem filmu jest dbałość o prawdę historyczną - polecam temat "redukcji paragwajskich". Jest to sprawa "zapomniana" przez świat, bardzo mało o niej się pisze, ale można coś z sieci wyłowić. Warto wiedzieć, że misje jezuickie w Amazonii trwały ok. 150 lat!! Tu widzimy już ich koniec...

użytkownik usunięty
amyncus

Nie wyobraża Pan sobie jak się ucieszyłem z tej wypowiedzi.

ocenił(a) film na 10
SickMind

"Najciekawszy jest tu tło historyczne całej opowieści i pokazanie prawdziwego oblicza Kościoła Katolickiego oraz ogólnie "białego człowieka", który to pod płaszczykiem szumnych haseł religijnych, ruszał w w dzicz, by ogniem i szpadą "nawracać" rdzennych mieszkańców Ameryki, a tak na prawdę wszystko rozchodziło się o nowe ziemie i bogactwa, które można było zdobyć dla swej korony."

Połączyłeś spójnikiem "i" dwie różne sprawy, rzucając zły wydźwięk drugiej na pierwszą. Hiszpanie i Portugalczycy w większości przypadków nie sugerowali niczego innego jak tylko dążenia do zapewnienia sobie i swoim państwom ziemi, majątku, złota. Przykład Corteza jest symboliczny, nie będąc jedynym. Inna sprawa, że gdyby nie podziały wewnętrzne indian południowoamerykanskich i ich wzajemne zdradzanie, podbój tych społeczeństw przez bandy opryszków, którymi byli konkwistadorzy nie udałby się tak łatwo. Wracając do kwestii - to oczywiste, że w wielu przypadkach ludzie, którzy przybywali do Ameryk często kierowali się niskimi pobudkami, nie mającymi nic wspólnego z miłością do ludzi. Inną jednak sprawą są motywacje misjonarzy, wbrew opinii taniego antyklerykalizmu, duchownym rzadko chodzi o dobra materialne, na pewno rzadziej niż świeckim.

"Dosadnie pokazany jest obraz Kościoła, który najpierw narzucał wiarę ludziom (Indianie), którzy tak naprawdę nigdy jej nie potrzebowali, aby później bez skrupułów odwrócić się od nich, jeżeli miał w tym własny interes (kupczenie ziemią)."

Amyncus pisał już o redukcjach paragwajskich, więc nie ma sensu tego powtarzać. To tyle a propos majątku. Natomiast co do bycia wiary niepotrzebną - faktycznie zbawienie, znajomość i przyjaźń z Bogiem są niepotrzebne, ponieważ one nie służą już niczemu, dobra te są tego rodzaju, co szczęście i doskonałość, im inne powinny być podporządkowane, nie odwrotnie. Nie ma tu miejsca na utilitas. Ty zapewne jesteś niewierzącym skoro twierdzisz inaczej. Dlaczego jednak wydaje Ci się, że Twoja niewiara jest stanowiskiem normatywnym, czymś od czego powinno się zaczynać ocenę religii i religijnych motywacji innych od Ciebie ludzi. Może oni powinni się kierować Twoimi przekonaniami? Jeżeli nie, to powinieneś może przynajmniej pisać nieco subiektywniej, używając "wydaje mi się". tylko, ze przy wydaje mi się zachodzi możliwość, że jestem w błędzie. Dotyczy to każdego.

ocenił(a) film na 8
Uh_Huh

Może dlatego, że oni mieli własne wierzenia i własnych Bogów? Zapewne jesteś wierzący, dlaczego jednak wydaje Ci się, że Indianie powinni kierować się Twoimi przekonaniami i tylko wiara w Twojego Boga zapewni im szczęście i zbawienie? Ja po prostu nienawidzę "zbawiania na siłę" i deprecjonowania innych religii (nasza jako ta jedyna i najlepsza) - a kwestia czy jestem wierzący, czy nie, nie ma tu żadnego znaczenia.

ocenił(a) film na 10
SickMind

Widzę, że albo nie zajrzałeś do sceny 1:25, albo znów potraktowałeś film zbyt powierzchownie... A w 1:26 pada coś bardzo ważnego. Pozdrawiam.

SickMind

"Najciekawszy jest tu tło historyczne całej opowieści i pokazanie prawdziwego oblicza Kościoła Katolickiego oraz ogólnie "białego człowieka", który to pod płaszczykiem szumnych haseł religijnych, ruszał w w dzicz, by ogniem i szpadą "nawracać" rdzennych mieszkańców Ameryki, a tak na prawdę wszystko rozchodziło się o nowe ziemie i bogactwa, które można było zdobyć dla swej korony."
Pomijając już fakt, że stanowczo za dużo miejsca na tym portalu marnuje się na dyskusje światopoglądowe forumowiczów, co nijak się ma do filmów, pod którymi się te dyskusje odbywają - macie zaburzony odbiór przekazu tej historii.
Celem "Misji" z pewnością nie jest "pokazanie prawdziwego oblicza Kościoła Katolickiego". Owszem - to oblicze jest w filmie wyraźnie widoczne i nie ma sensu się nad nim wywnętrzać - bo jest dobrze znane i oczywiste: OBLICZE KOŚCIOŁA zawsze (od powstania) skierowane jest w tę stronę, skąd płyną dlań materialne korzyści. Innej opcji nie było i nie ma. Wszelkie piękne hasła zawsze były papierowe. "Misja" jest z o wiele wyższej półki, niż dziesiątki celuloidowych gniotów mielących do znudzenia truizmy o instytucji, która się kompromituje niepoprawnie od 2000 lat.
O wiele ciekawsze - i o tym jest ten film - jest prawdziwe oblicze WIARY. A ona ma bardzo różne oblicza i u różych wyznawców ku różnym wartościom się skłania. Generalnie - mamy do wyboru wiarę, która posługuje się i broni się SŁOWEM, oraz wiarę, która posługuje się i broni się CZYNEM.
O ile słowo podpierające się wiarą przypomina najczęściej nadmuchany, a pusty wewnątrz balon (a czasem śmierdzącą wydmuszkę), o tyle czyny wynikające z mądrze pojętej, szczerej i czystej wiary nie mogą być zaprzeczeniem filarów tej wiary. Przy takim podejściu - przestaje być istotne kto skąd przychodzi i jakim się bogom kłania, bo jedyną sensowną wiarą okazuje się być wiara w CZŁOWIECZEŃSTWO - jako najlepszą z cech, najszczytniejszy cel i najwyższą wartość.
Tak więc podpisujemy się pod dziełem, z którego można się dowiedzieć co to znaczy "być CZŁOWIEKIEM", jak trudno jest na tę godność zasłużyć. To bardzo cenny przypadek, kiedy nasza reakcja na film świadczy o tym, jak daleko jeszcze nam do tej godności.
"Człowieczeństwo nie jest stanem w którym przychodzimy na świat.To godność którą trzeba zdobyć." Vercors

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones