Film z tych dających do myślenia. W pewnym stopniu przedstawiający tą jaśniejsza stronę kościoła. Kościół jest instytucja wielka, i często wewnętrznie także w tej instytucji dochodzi do konfliktów interesów. A sama kwestia wiary to czubek góry lodowej który jest widoczny dla wiernych reszta skrywa się głęboko pod powierzchnią. Film „Misja” opowiada niejako o konflikcie interesów którego ofiarami stali się Indianie. Oczywiście jest to też po części historia odkupienia win, poświecenia się dla innych. Ale w ogólnym rozrachunku i tak poświecenie okazuje się marnym pocieszeniem dla Indian.

Wiek bodajże XVIII jezuici na dzikich terenach zakładają misje. Można by powiedzieć raj na ziemi. W budowaniu raju grupce zakonników towarzyszy nawrócony łowca niewolników, morderca brata Rodrigo Mendoza ( De Niro).

Sielanka trwa i trwa, ale na horyzoncie malują się czarne chmury w postaci Portugalczyków i Hiszpanów którzy planują przejąć wszystkie misje, z Indian zrobić niewolników i wszelkie korzyści czerpać do własnej kieszeni. Oczywiście potrzebują na to zgody Watykanu, który jest gotów ustąpić i poświecić swoje indiańskie owieczki dla ważniejszych celów w Europie.

Los Indian dla hierarchów kościoła jest obojętny, a dla ludzi którzy mają odrębne zdanie pisany jest marny koniec w tej historii i to nie ważne czy sprawy starają się rozwiązać jak Ojciec Gabriel (Irons) miłością czy Mendoza (De Niro) siłą. Koniec jest gorzki.

9/10

PS. Nazywanie Indian zwierzętami bez duszy przez białych oświeconych ludzi nie świadczy aby o tym że jest/było zupełnie odwrotnie ?