Ten film mną zawojował: Wizualnie - majstersztyk! Muzyka - ja myślę, że Mistrz Enio musiał zerkać Bogu w partyturę tworząc "On Earth as is it in Heaven" czy "Falls"! Boskie harmonie pobrzmiewają w tej muzyce. No i treść bez cienia dydaktyzmu, ale łapie za serce. Cóż tu dodawać jeszcze jakieś inne słowa: OTO DZIEŁO. I tyle...
Jestem pod wielkim wrażeniem tego filmu. Po obejrzeniu nie byłam w stanie wykrztusić słowa - tak wzruszył mnie. A na dodatek - gra aktorska, muzyka...w ogóle wszystko. Arcydzieło w pełnym tego słowa znaczeniu. I daje do myślenia. Cudowny film.
Przeżyłem katharsis. Prawdziwe oczyszczenie. Teraz rozumiem starożytnych Greków i ich miłość do teatru, jeśli tylko przeżywali to samo co ja oglądając MISJĘ. Żaden film nigdy nie wzbudził we mnie tylu emocji. Trudno ubrać w słowa to przeżycie... Ennio Morricone musi mieć pierwiastek boży w swym talencie.